Anna: Cały ten dom był pomyślany jako domo-galeria. Mamy system do wieszania prac, świetne muzealne oświetlenie, wszystko jest przygotowane pod robienie wystaw. Dwie odbyły się tu jeszcze w trakcie budowy – nasza i Wojtka Wieteski. I jak się zwiniemy z pop-upu na Mokotowskiej, to zawsze mamy tu bazę.
Marek: Wprowadziliśmy się tutaj dosłownie na parę dni przed pierwszym lockdownem. Dla nas okazał się to idealny czas, żeby się w nowym domu zainstalować, urządzić, rozstawić książki na półkach i intensywnie pracować. Ale na pewno pojawi się tutaj kiedyś wystawa. Tylko będzie trochę inna.
Anna: Ludzie są już zmęczeni sterylnymi white cubes. Ciekawią ich wystawy w nietypowych przestrzeniach. Poznaliśmy w Londynie dziewczynę, która wystawy robi we własnym mieszkaniu. I ludzi to dużo bardziej kręci. Sztuka wisi od razu w jakimś kontekście mieszkalnym, co też ma znaczenie.
Marek: Kiedy będziemy tu robić wystawę, usuniemy wszystkie elementy konkurencyjne dla sztuki, którą będziemy pokazywać. Czyli naszą kolekcję, obrazy Michała czy rzeźby mojej mamy. Natomiast zostawimy wszystkie kanapy, stoły, dywany, żeby był kontekst.
Anna: To będzie fajne, jak ludzie się na nich rozsiądą, poczują bardziej domowo.