Przeprowadziłam w swoim życiu taki eksperyment – przez dziesięć lat mieszkałam w wynajmowanych mieszkaniach. Próbowałam sobie z tym poradzić, więc byłam wyznawczynią filozofii, że nie ma znaczenia, gdzie mieszkam, że jestem mobilna, nie przywiązuję się do miejsc, umiem zaaranżować każde wnętrze. Jednak gdy zamieszkaliśmy u siebie, to okazało się, że to wszystko było samoobroną, ochroną przed złym samopoczuciem, pod spodem była tęsknota za swoim domem.
Nie chcę być anonimowa, działam w stowarzyszeniu w naszej dzielnicy. Poznałam miejsce, historię, rośliny, które rosną w moim lesie. Człowiek chce działać szerzej, nie tylko dla siebie. Lubię mieszkać przytulnie, otaczać się przedmiotami. Jestem zbieraczem, przynoszę gałązki i inne znaleziska ze spacerów, więc mam w domu dużo rzeczy.