Simone de Beauvoir, która nie lubiła rozpoczynać dnia, bardzo lubiła rozpoczynać pracę. Piła herbatę, a następnie siadała do biurka na trzy godziny. Po południowej przerwie na lunch z przyjaciółmi, wracała do biurka, nie miewając problemów z pisaniem.
Ingmar Bergman, tworząc swoje filmy, mawiał, że natchnienie w ciągu ośmiogodzinnego dnia pracy trwa zaledwie dwanaście minut. Nie powstrzymywało go to jednak, aby przez lata powtarzać ten sam plan: rano zasiadać w gabinecie i pisać scenariusze do południa, następnie robić przerwę na posiłek, po którym wracał do pracy popołudniowej.
Tomasz Mann z kolei traktował swój gabinet jak azyl. Po śniadaniu z żoną zamykał się w nim, a domownicy wiedzieli, że do południa w domu musi być cisza. Mann miał bowiem zasadę, że to, czego nie napisał do dwunastej, musi zaczekać do następnego dnia.