Piotr: Akurat okazja, przy której rozmawiamy to głównie rozmowa o ceramice użytkowej. I tak się złożyło, że rzeczywiście od 3, może 4 roku studiów większość czasu spędzałem w pracowni ceramiki i głównie to były rzeźby. Przed samym dyplomem stwierdziłem, że chcę troszeczkę lepiej poznać technologię, w związku z czym, moja praca teoretyczna (z technologii szkliw) polegała na opracowywaniu różnych szkliw, sprawdzałem jak to działa. Pracownię prowadził pan prof. Henryk Borys. Tam poznawałem tlenki barwiące, modyfikatory, bazy szkliw. Zestawianie szkliw, uzyskiwanie takich lub innych kolorów, faktur i materii zajmowało mi sporo czasu, ale żeby to zobrazować na dyplomie, wykonałem również sporo naczyń toczonych na kole. Wyrabiałem te naczynia i do nich opracowywałem różne kolory , którymi je poźniej pokrywałem. To były moje pierwsze użytkowe projekty, przeważnie jakieś miseczki. Trochę tych rzeczy powstało i gdzieś tam do dziś jeszcze pokutują.
Basia: Jeszcze są u nas w domu. Przypominam sobie trochę zabawną sytuację jak to Piotrka nigdy nie było w naszej rodzimej pracowni, nie pojawiał się miesiącami . Wszyscy w ramach programu robiliśmy akty z gliny i Piotrka rzeźba, kompletnie zaschła. Pamiętam kiedyś w geście solidarności namoczyłam mu tę rzeźbę, która zamieniała się w gruz. Staliśmy w pracowni niedaleko siebie i nagle zbliża się koniec roku, a tego Pana dawno nikt nie widział, nic o nim nie słyszał. Wiedzą, że gdzieś tam siedzi w pracowni ceramicznej, tam pod ziemią na Krakowskim Przedmieściu, a na Kościuszkowskim, nigdy go nie ma. Na zakończenie roku przygotowywaliśmy wystawę i nagle się objawia pan Lorek i przyjeżdża z takimi głowami ceramicznymi, w tym klimacie co te obecne, tylko z gliny czerwonej. Przeważnie nie szkliwionej, tylko malowanej angobami. Stoję niedaleko naszego profesora Jana Kucza i on podchodzi do mnie, i pyta: „Podoba Ci się to?”, a ja mówię: „Bardzo!”, na to Kucz: „Mi też, teraz wiemy dlaczego go tak długo nie było”.
Piotr: No i później była pierwsza wspólna pracownia z Becią Polak i Krzysiem Wieczorkiem, potem druga wspólna pracownia... Prehistoria, ale było kilka pracowni wspólnych po drodze.
Basia: Potem udało nam się wywalczyć pracownię w Alejach Niepodległości 143 w której rzeczywiście mogliśmy się realizować.
Piotr: To był konkretny etap w naszym życiu. Mieszkaliśmy na Mokotowie, znaleźliśmy zaniedbaną piwnicę, gdzie trudno było wejść. Przez kilka lat nikt nie korzystał z tego miejsca. A wcześniej, jeszcze jako zupełnie młody człowiek, przechodząc widziałem, że tam jest pracownia, mała fabryczka ceramiczna w bloku.
Basia: W piwnicy, bo to zawsze była piwnica.
Piotr: Lata 70., wczesne 80. i duża produkcja ceramiczna w środku miasta.
Basia: Potem ta produkcja się skończyła. Pracownia stała bardzo długo pusta, bardzo zaniedbana. Wypatrzyliśmy ją!
Piotr: Pojawiła się możliwość, żeby tam się otworzyć. I pracowaliśmy w tym miejscu przez 15 lat.